Obserwatorzy

wtorek, 5 września 2017

Plecak wakacyjny 2

Kilka lat temu uszyłam sobie mały plecak na wakacyjny wyjazd, taki zamiast torebki, żeby mieć wolne ręce. Gotowy, skórzany w upały nie zdawał egzaminu więc powstał z lnu. Bardzo go lubiłam, ale len pleciony był dość luźno i mimo podklejenia, plecak osiągnął wiek emerytalny - musiałam uszyć nowy - Plecak 2.
Biorąc pod uwagę miejsce wakacji postanowiłam przód plecaka ozdobić dalekowschodnimi klimatami. Pomalowałam tło, uszyłam maski, aplikowałam na tło i popikowałam i myśląc że jestem przygotowana, pojechałam do Basi na zlot szycia plecaczków. Hania pokazała nam różne możliwości, udostępniła wykroje i wcieliła się w instruktora z niezwykłą cierpliwością udzielając odpowiedzi na przeróżne pytania. Chciałam uszyć podobny plecak do poprzedniego, ale na miejscu zlotu okazało się, że to co przygotowałam do poprzedniej wersji mojego  plecaka nie nadawało się, było za duże, za szerokie - nie byłam przygotowana :(. Wybrałam najmniejszą wersję z bogatej kolekcji Hani plecaków i uszyłam to co mogłam - wszystkie elementy  środka plecaka, a więc plecy z kieszonką zapinaną na zamek, przednią część z 2 otwartymi kieszonkami i 1 na długopis, dno plecaka z kieszonką - skrytką i do kompletu kosmetyczkę. Nic więcej nie mogłam zrobić, innej maski nie miałam przygotowanej a potrzebna była pojedyncza maska, żeby zmieścił się jeszcze obok niej zamek do wierzchniej kieszeni . Pozostały czas poświęciłam więc na szycie ramy do Gipsy. Reszta plecaka powstała w domu. Zdecydowałam się znowu na len, ale tym razem bardziej gęsto tkany i jako dodatek, batik w kolorach morskiej zieleni. Najpierw techniką pictorial powstała  maska. Nie miałam czasu na wyszukiwanie nowych masek więc skorzystałam z przygotowanej na moje warsztaty z pictoriali, została naszyta i popikowana na przodzie plecaka, potem powstawały kolejne elementy: tył, spód, szelki, element  poszerzający otwór boku plecaka i zamki. 
Hani wzór przewiduje możliwość wykorzystania plecaka w 3 wersjach : typowy plecak, po innym upięciu długich szelek - torebki na ramię i torebki z krótką rączką - wszechstronne wykorzystanie.
Haniu dziękuję za nauki, za podzielenie się swoimi doświadczeniami i za ten uśmiechnięty spokój :)
No i jest, gotowy czeka na podróż ! i tak wygląda 

 
tył

element poszerzający otwór plecaka

i poszczególne części :




Za kilka dni z nim wyjeżdżam, proszę trzymajcie kciuki żeby mnie rekiny nie pożarły i do usłyszenia po powrocie - będzie nowa relacja z pogłębiania u źródeł umiejętności tworzenia batiku :)

piątek, 1 września 2017

Gipsy wife

Podziwiałam precyzję i cierpliwość szycia 111 bloków, 6" każdy w trakcie szycia Farmers Wife quilt, ale jakoś nie wciągnęło mnie to na tyle, żeby się zabrać za szycie. Gipsy wife to było to !, nieregularnie poukładane bloki, poprzeplatane mniejsze i większe i możliwość użycia takiej  kolorystyki, która całkowicie zmieniała wygląd końcowy pracy, czyniła go niepowtarzalnym i eksponowała bloki lub wtapiała je w tło. W końcu znalazłam następną pracę, którą postanowiłam uszyć z przywiezionych batików.
Przygotowałam zestaw kolorystyczny wykluczając kolor czerwony ( nie moja bajka) i czysty granat.
Skupiłam się na zieleniach, wrzosach, żółcieniach, pomarańczach i morskich odcieniach turkusu - te kolory kojarzyły mi się za latem i kwitnącą łąką. Chciałam, żeby bloki były widoczne, żeby widać było różnorodność wzorów, wielkości i bajeczność kolorów jaką oferują batiki, ale jednocześnie, żeby stanowiły spójną całość. Żeby to uzyskać na tło wybierałam batiki bardzo delikatne, z białej, kremowej, beżowej palety kolorów. Czy mi się to udało? - ocenę pozostawiam oglądającym  :) .
Zaplanowałam sobie pracę w taki sposób, że szyłam sekcjami. Łatwiej było mi wyobrazić sobie kolorystyczny efekt końcowy, 
Najpierw więc szyłam duże bloki, które potrzebowałam do uszycia wybranej sekcji. Często na środek bloku wycinałam z batiku odpowiedni element nawet jeśli nie leżał z brzegu tkaniny, ale w środku i robiłam w niej dziury jak w serze szwajcarskim. Były to przede wszystkim wszelakiej maści motyle i ważki.
Potem przyszła kolej na mniejsze bloki do tej samej sekcji. Całą pozszywaną sekcję uzupełnioną delikatnymi paskami tła przypinałam na wiszącym na ścianie thinkpadzie. I tak po kolei powstawała sekcja za sekcją.
Wymiar końcowy gotowego quiltu maił mieć 173 x 150cm , dla mnie był za mały. W oryginale jest możliwość powiększenia go poprzez doszycie ramy uszytej z małych bloków występujących w quilcie. Dla mnie to dalej za mało, bo potrzebuję 240 x 240 cm.
Tak więc będzie jednokolorowa ramka, dalej rama z bloków i znowu jednokolorowa rama. Mam jednak wątpliwości czy nie będzie ona za szeroka. Ten problem jeszcze przede mną. Na razie jest gotowy i wypikowany, dla mnie "środek" Gipsy wife. Każdy pasek jest wypikowany oddzielnie lub pikowanie prowadziłam przez kilka sąsiednich pasków, bloki pikowałam rzadziej, żeby podkreślić wypukłości a tym samym plastyczność obrazu.
Zastanawiam się czy przez wprowadzane zmiany moja cyganka nie powinna nazywać się Divorced wife or Fiancee  :) :)
 Tak wygląda cały środek bez doszytej ramki i pikowania:


 Tak wyglądają niektóre bloki:




  popikowane fragmenty:)





  wietrzy się na wietrze i zastanawia się co dalej , ale ciąg dalszy po powrocie z wakacji :)



Przed wyjazdem zdążyłam jeszcze uszyć plecaczek, który pokażę w następnym już poście.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję za wizyty i Wasze komentarze, które są dla mnie bardzo ważne, inspirujące i krótko mówiąc nieocenione. Do usłyszenia w następnym, ostatnim poście przed wyjazdem wakacyjnym :)